P. JACEK LESZCZYNSKI OFMConv. Blessed Sacrament Church Burlington, NC
  Mártires del Perú
 



(ESPAÑOL)

Frailes franciscanos Miguel y Zbigniew pronto serían beatos
 

El mes de agosto tiene un profundo significado para la Diócesis de Chimbote, ya que recordamos el martirio de los padres Miguel, Zbigniew y Sandro; sacerdotes que fueron asesinados hace 18 años cuando cumplían con su misión evangelizadora en Pariacoto y Santa.
Tras completar sus estudios teológicos en el Seminario Mayor de Cracovia, y mostrando un óptimo dominio del español, los padres franciscanos polacos Michael (Miguel) Tomaszek y Zbigniew Strzalkowski partieron en misión hacia los Andes peruanos junto al padre Jaroslaw Wysoczanski, dedicándose a la «difícil tarea» de la atención de la pobre parroquia de Pariacoto y de muchos otros pueblos de la zona.


«Precisamente - describe la Orden de los Frailes Menores Conventuales – las zonas andinas del norte, donde estaban nuestros hermanos, son pasos privilegiados para este comercio»; a inicio de los años '90 dominaba esta región el grupo terrorista «Sendero Luminoso», «que, contando con el terror y la difusión de ideologías revolucionarias, logra garantizar el éxito a este tipo de comercio». Recordemos que del 1 de enero al 22 de agosto de 1991 se alcanzó la cifra «récord» de 1.638 muertos por violencia en un país que ya registraba el 53% de los desaparecidos en todo el mundo.
En este entorno «se vio como un peligro» la actividad de la Iglesia, con la puesta en marcha de una catequesis más incisiva y la apertura de centros estables de animación cristiana. De forma que se incrementó la violencia contra los misioneros extranjeros y laicos.


Uno de los muchos panfletos de «Sendero Luminoso» decía: «Con la Biblia y la cruz pretendían ser una barrera al avance de la subversión...». Imbuidos de una mezcla de maoísmo y nacionalismo, lleno de odio hacia los «explotadores», los terrositas además estaban dispuestos a matar también a los pobres campesinos que se opusieran a sus planes o consideraran sospechosos de colaborar con el gobierno o el ejército.
El padre Zbigniew y el padre Miguel llegaron a Pariacoto en 1990. Junto al padre Jaroslaw dejaron la impronta del carisma franciscano, hecho de humildad, pobreza, oración, afabilidad, capacidad de comprometerse para el bien y tenacidad en la vida comunitaria.

Michael y Zbigniew Strzalkowski tenían, respectivamente, 30 y 32 años cuando fueron asesinados por el grupo terrorista «Sendero Luminoso». Fueron arrastrados fuera de su convento, cargados en la camioneta de la comunidad y, en el centro del pueblo, sometidos a un «proceso» sumario; los dos sacerdotes presentaron claramente la responsabilidad de desarrollar su misión evangelizadora. Se emprendió el camino de la montaña y, empujados del vehículo, se les hizo tumbarse en el camino con las manos atadas y un cartón al cuello que decía: «Así mueren los lames del imperialismo». Fueron fusilados.
 
SU PRONTA SANTIFICACION
«Hallaron la muerte en el lugar elegido para encontrar a jóvenes y laicos, transformado en la tierra de su martirio», escribe la Orden en los documentos que sustentan su martirio, para que la Santa Sede y la Iglesia Universal los reconozca como beatos, y luego mártires.
El 5 de junio de 1995, por explícita petición de Monseñor Luis Bambarén., y con el apoyo de la Conferencia Episcopal Peruana, la Congregación vaticana para las Causas de los Santos autorizó la apertura del proceso de beatificación como mártires de la fe.
Al año siguiente se desarrollaron investigaciones en Cracovia a fin de hallar testimonios y documentación sobre la infancia, formación y primeros años de estos siervos de Dios polacos. Actualmente la investigación diocesana se encamina a su término, apunta la oficina de comunicación de la Orden de los Frailes Menores Conventuales.


Más informaciones sobre los mártires en español mira siguiente pagina web...

o. Michał Tomaszek

(POLSKI)

Każdy, kto styka się z relacją opisującą okoliczności śmierci polskich franciszkanów zamordowanych przed 15 laty w Peru, już po chwili wie, że oto ma właśnie do czynienia z czystej postaci męczeństwem za wiarę. Tym bardziej że ojciec Michał Tomaszek i ojciec Zbigniew Strzałkowski do ostatniej chwili mogli ocalić swoje życie, wycofując się z działalności misyjnej. Wtedy jednak musieliby porzucić swoich parafian. A tego żaden z nich nie zrobiłby nigdy w życiu.



Dla obu zakonników praca na misjach była spełnieniem ich marzeń. Paradoksalnie śmierć znaleźli w kraju, w którym ponad 92 procent ludności wyznaje katolicyzm. Stali się ofiarami zbrodniczej ideologii komunistycznej, nieuznającej żadnych świętości i panicznie obawiającej się wszelkich dobrych uczynków, które najmocniej uosabia franciszkańskie zawołanie „Pokój i Dobro”.



Sto procent mocy
„Może postrzegano mnie jako dziwaka, skrajnego choćby w przestrzeganiu milczenia, ale chciałem przeżyć nowicjat na serio, bo od niego zależy późniejsze życie zakonne. Trzeba się naładować jak akumulator, aby później było z czego się spalać” – tak wkrótce po złożeniu pierwszych ślubów zakonnych tłumaczył swoje wyjątkowe zaangażowanie młody zakonnik Michał Tomaszek.

Jego przyjaciele wspominają, że odkąd tylko pojawił się w niższym seminarium duchownym, zawsze towarzyszyła mu przywieziona z domu rodzinnego maleńka figurka Matki Bożej Niepokalanej. Każdego wieczoru po zgaszeniu światła Michał klękał przed nią i modlił się, tak jak czynił to jego wielki duchowy wzór św. Maksymilian Maria Kolbe.



– Michał łączył w sobie kilka na pozór sprzecznych cech. Z jednej strony był bardzo twardy, miał typową góralską upartą naturę, ale to była taka pozytywna zawziętość. Z drugiej zaś był niezwykle radosnym człowiekiem, śmiejącym się potężnym, nieskrępowanym głosem. Łączył te cechy z niesamowitą wrażliwością, zwłaszcza na sprawy dzieci i na cierpienie. Przez cały okres seminarium był ogromnie zaangażowany w Ruch Wiara i Światło i widziałem, że opieka nad dziećmi upośledzonymi sprawia mu wielką i autentyczną radość – wspomina przyjaciel Michała, ojciec Tadeusz Pobiedziński z klasztoru Ojców Franciszkanów w Krośnie.

Idealni franciszkanie
W Polsce początku lat osiemdziesiątych ekologia była czymś równie egzotycznym, jak kupno mięsa bez kartek. Jedną z pierwszych osób, które zainteresowały się tym tematem, był ojciec Zbigniew Strzałkowski, współtwórca REFA – Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu. Nie traktował on jednak ekologii, tak jak się do tego dzisiaj często podchodzi , w prostacki, zideologizowany sposób. Dla niego było to szersze zagadnienie, patrzył na nią głębiej, oczami wiary, przez pryzmat Stwórcy i Jego dzieł.

 


– Zbyszek był podobny do Michała pod względem twardości i konsekwencji w działaniu, ale o wiele bardziej zamknięty. Nie tyle może niedostępny, co raczej ogromnie spokojny, wyważony i zdystansowany. Żywiołowy Michał doskonale czuł się w pracy duszpasterskiej z dziećmi, z rodzinami, spokojny Zbyszek wolał pracę bardziej usystematyzowaną. Pod tym względem uzupełniali się doskonale – opisuje przyszłych męczenników ojciec Pobiedziński. Jego zdaniem, obaj od samego początku wyróżniali się na tle reszty seminarzystów.

– Obaj bardzo pracowici i solidni, przy tym kryształowo uczciwi, zakochani w Bogu, rozmodleni. Można powiedzieć, że stanowili ideał franciszkańskiego zakonnika. To były wzory do naśladowania – dodaje ojciec Pobiedziński. Mieli także jeszcze jedną wspólną cechę: niezwykle mocną wewnętrzną intencję misyjną.



Światło Pana
Pierwszy na misyjny szlak wyruszył ojciec Zbigniew, który w towarzystwie innego zakonnika, o. Jarosława Wysoczańskiego wyleciał w listopadzie 1988 roku do Peru. Po kilku miesiącach dołączył do nich ojciec Michał Tomaszek.

„Pariacoto. Jednopiętrowe, małe domki, szerokie ulice, gdzieniegdzie siedzący przed domami ludzie. (...) Wnętrze świątyni zrobiło na nas smutne wrażenie, nie ze względu na architekturę, ale poprzez martwotę i wygaszoną lampkę naftową przy tabernakulum. Spojrzeliśmy na siebie i chyba zrozumieliśmy się doskonale. Zapragnęliśmy, aby to miejsce jak najszybciej zabłysło światłem Pana” – tak pierwsze chwile pobytu opisywał w swoich wspomnieniach ojciec Wysoczański.

Jednak widok zaniedbanego kościoła zmobilizował tylko polskich franciszkanów do wytężonej pracy. Od początku drzwi ich domu niemal nie zamykały się przed wiernymi. Chrzcili, bierzmowali, spowiadali, nieustannie podróżując po swojej liczącej tysiąc kilometrów kwadratowych parafii. Samochodem, konno i pieszo docierali do wiosek leżących na wysokości 4500 metrów nad poziomem morza, zagubionych gdzieś pośród niebotycznych Andów. W Pariacoto franciszkanie uruchomili agregat prądotwórczy, kanalizację i doprowadzili wodę. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat do tego zaniedbanego regionu zaczęły także przyjeżdżać pielęgniarki i lekarze. A to wszystko stało się w rekordowo krótkim czasie. To sprawiło, że wieść o dobroczynnych „el Polacco” lotem błyskawicy rozniosła się po całym Peru. Niestety, dotarła także tam, gdzie nie trzeba: do partyzantów spod znaku sierpa i młota...
 


To my, partyzanci
Świetlisty Szlak – jedna z wielu działających na terenie Peru komunistycznych organizacji terrorystycznych – stanowił owoc chorych ideologicznych eksperymentów byłego profesora uniwersyteckiego Abimaela Guzmana, twórcy i głównego ideologa ruchu. Ta radykalna grupa stawiała sobie za cel mniej więcej to, do czego dążyli kambodżańscy Czerwoni Khmerowie pod wodzą osławionego Pol Pota: zniszczenie „burżuazji” i zastąpienie jej „zdrową tkanką” w postaci chłopskich rządów komunistyczno-rewolucyjnych. Metodą osiągnięcia tego „raju na ziemi” miał być terror i morderstwa.

Cała peruwiańska biedota została więc poddana totalnemu zastraszeniu. W rewolucyjnym amoku patrole Sendero Luminoso zabierały lub niszczyły żywność na oczach bezsilnych chłopów. Posłuszeństwo wymuszano głodem, opornych bez wahania mordowano. Według niektórych danych, w czasie kilkunastu lat aktywności ugrupowania jego ofiarami stało się ponad 20 tysięcy osób.

Pełen okrucieństwa opis typowej „wizyty” Świetlistego Szlaku w pewnej indiańskiej wiosce zamieścił w 1988 roku „Los Angeles Times”: „Powstańcy powiesili kobiety na ścianie i porąbali je nożami i maczetami, po czym podcięli im gardła”.

Na tle okropieństw popełnianych przez komunistyczną partyzantkę misja franciszkanów jawiła się jako oaza dobra w tym udręczonym zakątku świata. Okoliczna ludność coraz chętniej lgnęła więc pod opiekuńcze skrzydła polskich zakonników. A to w oczach fanatycznych maoistowskich senderistas stanowiło największą zbrodnię.

 

 

Nas przyszliście wziąć
Polscy zakonnicy byli kilka razy ostrzegani wprost, w sposób niepozostawiający wątpliwości: albo się wyniesiecie z Pariacoto, albo was zabijemy. Mieli świadomość zagrożenia, nie chcieli się jednak wycofać.

W 1991 roku, po trzech latach nieustannej, wytężonej pracy, franciszkanie szykowali się do pierwszego urlopu w Polsce. Umówili się przy tym, że będą wyjeżdżać pojedynczo, tak aby zapewnić ciągłość funkcjonowania misji.

Pierwszy wyruszył ojciec Jarosław Wysoczański. Michał i Zbigniew zostali w Pariacoto.

– Michał był szczęśliwy, pisał, że realizuje się na misji. Kiedy wyjechał do Peru, zorganizowałem wśród dzieci w Krakowie żywy różaniec, którego jedyną intencją było otoczenie modlitwą Michała i wszystkich jego spraw duszpasterskich. I przez rok te dzieci modliły się tylko za niego. Jestem przekonany, że ta modlitwa dodała mu sił w późniejszym męczeństwie – mówi ojciec Tadeusz Pobiedziński.

9 sierpnia 1991 roku w Pariacoto pojawili się uzbrojeni, zamaskowani terroryści: „Jesteśmy towarzysze, chcemy rozmawiać z ojcami”. Wyszedł do nich Zbigniew.

– Z relacji świadków wynika, że dalej potoczył się dialog zdumiewająco podobny do tego, jaki miał miejsce podczas przesłuchania Pana Jezusa. Zbyszek z wielkim męstwem, z niezwykłą stanowczością odpowiadał na pytania terrorystów. Przykładowo, kiedy chcieli oni zabrać ze sobą także dwóch postulantów, czyli kandydatów do zakonu, Zbyszek zdecydowanie odpowiedział: „Nas przyszliście wziąć, nas weźcie, ich zostawcie”. Tamci nalegali dalej. Zbyszek na to: „Nie, oni nie”. Ostatecznie terroryści ustąpili. Takich momentów było jeszcze kilka – opisuje tamte dramatyczne chwile ojciec Pobiedziński.
 


Zabić sługusów imperializmu
W końcu terroryści związali obu franciszkanów i wywieźli ich za miasto. – Od chwili porwania do momentu śmierci minęły ponad trzy godziny. Przez cały ten czas toczyła się rozmowa. Terroryści nakłaniali zakonników do rezygnacji z misji i przekonywali ich, że religia to opium dla ludu. Michał i Zbyszek katechizowali ich zaś pod lufami. I jestem mocno przekonany, że oni tym terrorystom zdążyli jeszcze przekazać dużo dobrego – uważa ojciec Pobiedziński.
W końcu odczytano sentencję wyroku. Zakonników nazwano w nim „sługusami imperializmu” i oskarżono o opóźnianie rozwoju rewolucji. Dowód? Z Chrystusem i wiarą ojcowie głosili pokój i czynili dzieła miłosierdzia, czym usypiali świadomość rewolucyjną Indian, a także upokarzali ich, rozdając żywność imperialistycznego pochodzenia.

Około godziny 9 wieczorem dokonano pospiesznej egzekucji.


„Ojcowie wraz z wójtem z Pariacoto zostali zabici w pozycji leżącej twarzą do ziemi w następującej kolejności: o. Michał, wójt, o. Zbigniew. O. Michał otrzymał dwa strzały w tył głowy, podobnie wójt, natomiast o. Zbigniew jeden strzał w okolicy ucha i drugi w środkową część kręgosłupa. Na plecach o. Zbigniewa, który był związany, terroryści pozostawili napis w języku hiszpańskim: W ten sposób umierają pupilkowie imperializmu” – napisał w swoich wspomnieniach ojciec Wysoczański – jedyny ocalały franciszkanin z Pariacoto.

Wieść o śmierci zakonników błyskawicznie rozeszła się po całej okolicy. Pochowano ich w kościele w Pariacoto, a w wielkiej procesji pogrzebowej uczestniczyły tłumy rozpaczających parafian. Od tamtego czasu polskich franciszkanów zaczęto nazywać w Peru „męczennikami miłości”. Pięć lat później 9 sierpnia 1996 roku w Pariacoto ruszył ich proces beatyfikacyjny. Od 2002 roku sprawą tą zajmuje się specjalna komisja w watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Dziś w Pariacoto znów, tak jak przed laty, pracują polscy franciszkanie...
 

 

Boży szaleńcy

Ojcowie Zbigniew Strzałkowski i Michał Tomaszek nie są jedynymi polskimi misjonarzami zamordowanymi w ostatnich kilkunastu latach. W 1998 roku w Kongu-Brazzaville został zabity ks. Jan Czuba z diecezji tarnowskiej. 15 kwietnia 2001 roku w Jarcewie na Syberii brutalnie pobito, a następnie zamordowano wędrownego kaznodzieję 76-letniego księdza Jana Frąckiewicza. Miesiąc później został zastrzelony w Kamerunie Henryk Dejneka, misjonarz oblat Maryi Niepokalanej.

 

(ENGLISH)

Fr. Michal Tomaszek was born in Lekawica near Zywiec, Poland, September 23rd, 1960  and Fr. Zbigniew Strzalkowski was born in Tarnow, Poland, July 3rd, 1958. 
They completed theological studies at the Franciscan Major Seminary in Kraków,  with a Master degree and the knowledge of Spanish.
Together with Fr Jaroslaw Wysoczanski, they worked in the Andes, Peru,  with great enthusiasm, strong in faith and inflamed with love.
They gave themselves in a difficult ministry to a poor parish in Pariacoto village, taking care of many other villages and leaving an authentic Franciscan mark around them: humility, poverty, prayer, affability, courage to compromise oneself for the good, importance of community life...

Unfortunately, the northern areas of the Andes are excellent passages for dealing in coca leaves, destined to be turned into cocaine and huge profits.  At that time a terrorist group called "Sendero Luminoso" (Shining Path)  exercised control over that region.  This guaranteed safety and prosperity for that kind of trade, because it could count on fear and ignorance.
The action of the Church,  a more incisive catechesis, the opening of permanent centres for christian activities and the training of lay leaders, always represented a threat and a danger. Consequently, it's easy to understand the increase in violent acts against foreign missionaries and committed laymen... Violent acts aimed at discouraging, frightening, eliminating...
The terrorist group "Sendero luminoso" declared: "Con la Biblia y la Cruz pretendian ser una barrera al avance de la subversion... " (with the Bible and the Cross they pretended to be a barrier for the advance of revolution). This declaration  clearly expressed a policy aimed at eliminating any hindrance. And the Franciscans stood in its way... On August 9, 1991 Michal Tomaszek and Zbigniew Strzalkowski were shot dead by "Sendero Luminoso".


Their absurd death sentence
was written
on a bloodstained piece of cardboard:
"Asì mueren los lames del imperialismo"
( This way the lackeys of imperialism die )

 

In the evening of August 9th, there was the last Mass: Fr Zbigniew, during his sermon, insisted on the  "necessary peace, faith and trust".  The Church was half-filled with people. 
Later, there was a a meeting for the young. At the same time,the terrorists were in the village  and the friars knew it.
Then events came to a head. Fr Zbigniew Strzalkowski brought the young people to safety, ordering them to go up to the Chapel. Meanwhile, the terrorists knocked to the convent's door.  The two friars bravely presented themselves: "Here we are". (the third one, Fr Jaroslaw, was providentially in Europe).


They were loaded on a jeep and taken to the center of the village: by that time it was deserted...
A courageous nun, Sr Berta, was present at their brief trial. Few sentences clarified their different positions: evangelical mission and anarchical outlook. There was no chance of mutual understanding.
In the end, the nun was thrown out of the jeep, which set out towards the mountain.  At least, Sr Berta can testify aabout that rough and artificial trial.


They reached the area that Fr Michal Tomaszek called "Saint Damian": it was the first stage of a future retreat for young people and laymen, but it became the background of their martyrdom.
The terrorists forced them to get off the motor vehicle and made them lie on the road, with their hands tied and their absurd death sentence written on a bloodstained piece of cardboard: "Asì mueren los lames del imperialismo" (This way the lackeys of imperialism die)


By explicit request of the local Bishop, Msgr. Luis Bambaren, and with the support of the Peruvian Episcopal Conference, the Congregation of the Causes of Saints authorized the opening of their beatification process as martyrs of faith on the 5th of June 1995, the fourth anniversary after their death. one year earlier than the period foreseen in the current code of Canon Law (5 years after the death of a Servant of God).  

Subsequently in 1996, inquiries were sought and carried out in Krakow, with the purpose of obtaining testimony and documentation about the infancy, formation and first years in ministry of the Servants of God. At present, the diocesan inquiry is nearing completion.


The place of their martyrdom
is now known
to the whole of Latin America,
and their grave made famous
by the words of Jesus Christ: 

"unless a grain of wheat
falls to the ground and dies,
it remains just a grain of wheat;
but if it dies,
produces much fruit."

 (Jn 12, 24) 


 
   
 
Este sitio web fue creado de forma gratuita con PaginaWebGratis.es. ¿Quieres también tu sitio web propio?
Registrarse gratis